Wydarzenia

Obudziłem się, a obok stał mój przyjaciel. Nie za bardzo mówić darzyłem go sympatią, ponieważ on pojawiał się zawsze, kiedy złe wieści miały akurat przyjść. Informację o zamknięciu mostu potraktowałem bardzo serio. Już nic dla mnie nie było snem. Teraz dopiero wyjrzałem za okno i zobaczyłem mój świat.

Zobaczyłem na ulicy smutnego chłopca. Chodził bez celu od jednej ulicy, do drugiej. W centrum miasta w zasadzie nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Jakimś cudem dostrzegłem moją dawną panią nauczycielkę z lekcji biologii. Nie byłem wirtuozem, czy też geniuszem zaglądania tam, gdzie oko nie widzi. Nie mam tutaj absolutnie na myśli kobiecej spódniczki…Panowie: wstydźcie się. Niemniej lekcje o organizmach pamiętam do dziś. A tłumaczono nam, że każdy żywy organizm działa jak złożony system a wszystko w środku musi działać razem.

żywiec ludzie

Próbowałem czasami się nie wypróżniać…badając działanie systemu ludzkiego organizmu. Niestety…automatyczny alarm zawsze ostrzegał i system obrony był silniejszy a spotkania z ubikacją musiałem mocno polubić. Tylko wtedy, kiedy rzeczywiście przesadziłem.

Kiedy myślę o ludziach, myślę o moim mieście. Nie ma mostu, jest korek. Zupełnie jak w moim ciele. Co wtedy? Miasto się dusi, w zasadzie nic się w takim organizmie nie dzieje. Człowiek ma naturalne mechanizmy wewnętrzne. Miasto z kolei musi z własnej inicjatywy uruchamiać wszelkie procedury, aby wszystko działało. Czy wykonuje to, co powinno?

Będąc małym dzieckiem śpiewaliśmy w szkole: „pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań…” To było cudne. Czasami jednak przekracza to granice. Jeśli powiedzmy przymrozi zbyt mocno. Patrzę z przerażeniem na ludzi latających od jednego brzegu chodnika do drugiego, bo lód nie pozwala złapać przyczepności.

Z tego sprawdzianu z biologii dostałem trójkę. Pewnych rzeczy nie zrozumiałem. Patrzę za okno i wydaje mi się, że więcej osób oblało najprostszy sprawdzian w życiu. Mamy coś takiego w nas, jak wolne rodniki. To substancje szkodliwe. Widzę ludzi i mam dziwne skojarzenie, iż są takimi wolnymi rodnikami. Jak długo jeszcze słowo „razem” będzie trucizną, zamiast antidotum? 25 lat podobno nie było tutaj nic. Dziś słyszę to samo. Co więc dalej? Co dalej…wolne rodniki…

Autor: Sławomir Brak