Wydarzenia

Jak się okazuje list naszej Czytelniczki Marii - do którego możecie wrócić szpital zywiec

 Źródło zdjęcia: zywiec.naszemiasto.pl i zycie.ca

W wieku 86 lat zmarł mój dziadek. Miał za sobą kawał pięknego życia, zostawił swoją rodzinę pogrążoną w głębokiej żałobie. Każdy odchodzi, bo taki jest los żyjących istot, jednak rany zostają – czas je goi, ale nie zabliźnia.

            Dziadek zmarł w miejscowym szpitalu na oddziale wewnętrznym nr I. Stało się to w Wielki Piątek około godziny 14.30. Najbardziej boli - prócz faktu jego odejścia na zawsze – to, że ciało dziadka leżało w szpitalnym prosektorium przez 5 dni! Dlaczego? Ponieważ żadna z obecnych tam pielęgniarek oraz lekarz dyżurny nie zadzwonili do ordynatora z pytaniem o zgodę (sic!) na wypełnienie karty zgonu! Byłyśmy razem z moją mamą, a córką zmarłego, w szpitalu jakieś 20 minut po telefonie (zadzwonili około godziny 15.00) ze smutną wiadomością. Ciało – mimo obowiązku przechowywania zwłok przez 2 godziny w specjalnym pomieszczeniu – od razu zostało zabrane do szpitalnego pseudo-prosektorium – nie uzyskałyśmy do dziadka żadnego dostępu mimo tego, że w powiatowym szpitalu stawiłyśmy się około godziny 15.20. Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 10 kwietnia 2012 r. „w sprawie sposobu postępowania podmiotu leczniczego wykonującego działalność leczniczą w rodzaju stacjonarne i całodobowe świadczenie zdrowotne ze zwłokami pacjenta w przypadku śmierci pacjenta” mówi, że „zwłoki osoby zmarłej wraz z wypełnioną kartą skierowania zwłok do chłodni i identyfikatorem są przewożone do chłodni nie wcześniej niż po upływie dwóch godzin od czasu zgonu, wskazanego w dokumentacji medycznej” (§ 3.7.).  Jest także zapisane, że „w okresie pomiędzy stwierdzeniem zgonu a przewiezieniem do chłodni zwłoki osoby zmarłej są przechowywane w specjalnie przeznaczonym do tego celu pomieszczeniu, a w razie jego braku – w innym miejscu, z zachowaniem godności należnej zmarłemu”(§ 3.8.). Żywiecki powiatowy szpital posiada chłodnie, które mogą przechować maksymalnie 3(sic!) ciała zmarłych…a co, jeśli w tym czasie umrze w szpitalu 5 osób? Co wtedy dzieje się ze zwłokami? Odpowiedź uzyskałam – leżą w prosektorium na stołach – nie w chłodniach (które, swoją drogą, jeszcze jakiś czas temu miały zepsute drzwi i się nie zamykały!). Wiem, że szpital korzystał z profesjonalnych usług jednego z zakładów pogrzebowych, uiszczając symboliczną (a jakże!) opłatę za przechowywanie w prywatnych chłodniach ciał zmarłych i ich transportu. Współpraca się rozwiązała – szpital nie dbał o dobroczyńców, którym chodziło o godność zmarłych i spokój ich rodzin.

Nikt nie powiedział nam, jak umarł dziadek (śmiercią najlepszą – przez sen czy też w wyniku nieudanej  reanimacji) oraz czy ktoś przy nim czuwał. Jedyną osobą, która zainteresowała się naszym przybyciem i współczuła naszej starcie, była młoda siostra zakonna. Chwała jej za to! O tym, w jaki sposób odszedł ukochany człowiek dowiedziałam się w Poniedziałek Wielkanocny, kiedy emocje trochę opadły i byłam  w stanie iść do szpitala. Odszedł szybko, śmiercią bezbolesną – po nieudanej reanimacji – wcześniej zasłabł. Nie cierpiał, co było dla nas najbardziej pocieszająca myślą! Nie mogliśmy zostać o tym powiadomieni już w piątek?

Co mogliśmy zrobić bez karty zgonu i do tego w okresie Wielkanocy? Niewiele. Wstępne rozmowy z zakładem pogrzebowym (który udzielił nam bardzo dużo pomocy) odnośnie formy pochówku i rozwieszania klepsydr oraz drukowanie – dla własnej wiadomości i upewnienia się o przebiegu (a raczej braku) procedur - rozporządzeń ministra zdrowia, dotyczących form postępowania z ciałem zmarłego w wyniku śmierci w szpitalu. Nic nie zostało wykonane zgodnie z zasadami, zgodnie z prawem! Więc po co są te przepisy? We wtorek po świętach wypełnienie karty zgonu zajęło ordynatorowi około 10 minut. 10 minut – 5 dni czekania! „Nie wiem, czemu do mnie nie zadzwonili w sprawie karty” – wielkie „zdziwienie” ordynatora, który się tym nie przejął. Nazwiska lekarza dyżurującego w Wielki Piątek niestety nie znam. Panie pielęgniarki nie są świadome – są, ale nie chcą – są, ale nie dano im możliwości zrobienia uprawnień do wypełnienia karty zgonu? To jest przerażające!

 Czy osoby pracujące w tym miejscu zapoznają się z rozporządzeniami ministra zdrowia (i ich nowelizacjami), aby wszystkie procedury były wykonywane zgodnie z prawem oraz po to, żeby sprawdzić możliwość dalszego szkolenia się, żeby być przygotowanym na tego rodzaju sytuacje? Proszę zapoznać się z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej (Dz.U.61.39.202) z 1961 roku „w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny”. Jest napisane wprost o obowiązku wystawienia karty zgonu przez lekarza lub inne określone osoby, kiedy występuje „awaryjna” sytuacja i lekarz nie może dokonać oględzin zwłok. Jest także mowa o przeszkoleniu w zakresie dokonania oględzin zwłok i wystawiania kart zgonu przez pielęgniarki oraz o tym, że w ciągu 12 godzin należy wystawić taką kartę!

 Kartę zgonu mogliśmy już mieć tego samego dnia, kiedy dziadek zmarł lub następnego - w sobotę. Mogliśmy szybciej załatwić papierkowe, przyziemne formalności, takie jak wizyta w Urzędzie Stanu Cywilnego po akt zgonu (obowiązują 3 dni na zgłoszenie śmierci!), wizyta u cmentarnego, wcześniejszy pochówek, załatwianie renty wdowiej i mieć więcej czasu na opłakiwanie zmarłego. Nie było nam to dane. Przez jeden niewykonany telefon! W okresie świątecznym w żywieckim szpitalu obowiązuje zakaz umierania?

            W tekście przemawia przeze mnie wiele złości i goryczy. Cieszę się, że dziadek przeżył tyle wspaniałych lat i odszedł spokojnie. Ubolewam, że umarł w takim miejscu, a jego ciało oraz my – rodzina zmarłego – zostało tak potraktowane. Zdaję sobie sprawę, że nie jesteśmy jedynymi osobami, które spotkała tak nieprzyjemna historia. Wszystkim tym bardzo współczuję z powodu straty bliskich i ze swoistego rodzaju bezduszności z jaką się spotkali. Na co dzień nie obcujemy ze śmiercią i w obliczu tego zjawiska liczymy na pomoc i współczucie…a tego nie otrzymujemy. Nie chcę wrzucać wszystkich pracowników służb zdrowia, a w szczególności miejscowego szpitala, do jednego worka. Wierzę, że pracują tu również odpowiedzialne osoby, potrafiące pomóc i okazać serce w potrzebie. My niestety na nie trafiliśmy…Domyślam się, że uwagi te spłyną po pracownikach szpitala jak woda po kaczce, lecz niech jak najwięcej osób dowie się o warunkach panujących w tym miejscu. Jak wiemy, wiele dobrego się o nim nie mówi…

            Pragnę dodać, że w momencie wypisywania aktu zgonu w USC jedna z rodzin, która także straciła bliską osobę, musiała wrócić do szpitala po nową kartę zgonu (lub jej poprawienie), ponieważ…wpisano złą datę śmierci zmarłego! Godne pożałowania.

            Życzę wszystkim trafienia na ludzkich i odpowiedzialnych pracowników służb zdrowia, znających się nie tylko na leczeniu, ale także na wszelkich przepisach postępowania w tak smutnych sytuacjach.

Autor: Anna Zięba

PS Pogrzeb odbył się w środę, 6 dni po odejściu dziadka – zgodnie z ostatnią wolą ciało zostało poddane kremacji oraz odbyła się świecka uroczystość pogrzebowa. Dziadek wreszcie spoczywa snem spokojnym.

szpital zywiec

 Źródło zdjęcia: zywiec.naszemiasto.pl i zycie.ca