Wydarzenia

Od dziś, w każde kolejne piątkowe popołudnie będziemy publikowali kolejne rozdziały opowiadania autorstwa Mateusza Sandoka, dziś przed Prolog oraz Rozdział Pierwszy.

PROLOG

Obrazy z wczesnego dzieciństwa wciąż napędzają dziwną taktykę jaką sobie obrałem, by nie trwonić zaufania w stosunku do ludzi. Wydarzenia, które głównie miały wpływ na moje życie, odmieniły całkowicie postrzeganie relacji z ludźmi w moich oczach. Czasem błądząc myślami po zieleni i błękicie nieba, cień przeszłości daje o sobie znać, w drastyczny sposób przysłaniając blaski. Z każdym rokiem, gdy przybywa lat, odpowiedzialność wypiera resztki beztroski z mej duszy, które i tak przytłoczone ciężarem doświadczeń, stłamszone brakiem swobody. Chociaż ufam, że "ONA" jest w stanie przywrócić mi część siebie. Pytanie jednak ..... czy podołam?

Nie obwiniam losu, za to co przytrafiło mi się w moim życiu, bo przecież przyszłość to konsekwencje wyborów. Niestety, w moim przypadku był to wybór moich rodziców, którzy z własnych egoistycznych pobudek zostawili mnie w sierocińcu. A może to oni są poszkodowani w tej sytuacji. Trudno mi osądzić nie mając pojęcia kim oni dokładnie są. Bądź zwyczajnie zapomniałem im te winy i skupiłem się na obwinianiu siebie. Wracając do mojej osoby nie należałem do szczęśliwców, którym udało się wyrwać z domu dziecka wcześniej. Dorastałem tam. W wieku 18 lat opuściłem sierociniec, nie mając żadnej rodziny, nie mając żadnej przeszłości. Swoim zachowaniem także nie jednałem sobie ludzi blisko. Raczej typ samotnika, zamkniętego w sobie, z objawami nadpobudliwości. Tworząc sobie własny azyl, dzieciństwo przemilczałem dając mu odetchnąć we śnie. Jeśli chodzi o teraźniejszość, ciągle ją tworzę, chociaż bez fundamentu przeszłości, nieustannie wali się i odchodzi w zapomnienie. Mam 32 lata i tułam się po świecie próbując prześlizgnąć się przez życie nikomu nie wchodząc w drogę. Wszystko było w jak najlepszym porządku do czasu gdy pojawiła się "ONA".

Rozdział 1

Myślę, że na wstępie powinienem Ci się przedstawić ale zastanawiam się...

...Czy ma to jakiekolwiek znaczenie?!

Może, po prostu będzie lepiej, jak sam mnie nazwiesz lub założysz sobie, że jestem Tobą.

Wyobraź sobie miejsce, w którym toczy się owa historia. Piękne górskie okolice, z dala od miejskiego zgiełku i pośpiechu gdzie zimą, śniegowa pokrywa przypomina magiczną krainę, a od wiosny, słońce zalewa polany promieniami, kolorując pejzaż zielenią, aż po jesień gdzie złote podłoże kładzie się u twych stóp, delikatnie wypełniając ciszę szelestem i odgłosem łamanych gałązek. Gdzieś nieopodal wieczorami daje się posłyszeć sowę i odgłos jeziora, manipulującego łódkami cumującymi na mieliźnie.

Zawsze lubiłem samotność, chociaż nie miałem porównania, gdyż nie znałem innego trybu życia. Pracowałem za granicą bardzo ciężko i dzięki temu oszczędzałem pieniądze, by spełnić jedyne marzenie o domku na odludziu, do którego wracałem zawsze na wakacje, by tam kontynuować swoje sekretne życie. Życie, które chciałem ukryć nawet przed Bogiem.

Wszystko jednak zmieniło się, gdy pewnego letniego wieczoru, wracając z lotniska poznałem Ją.

Z reguły gdy wracałem do siebie na okres wakacji, dni ani godziny nie miały dla mnie znaczenia.

Jednak pamiętam, że był to piątek. W okolicznym mieście pełno było ludzi. Ciepły letni wieczór i początek weekendu co sprawiało, że ogródki piwne i kawiarnie były zatłoczone. Wstąpiłem do jedynego sklepu, gdzie regularnie robiłem zakupy. Ekspedientki znały mnie tam bardzo dobrze i już przyzwyczaiły się do mojej nieśmiałości, więc nasze stosunki głównie opierały się na serdecznym przywitaniu i wymianie uśmiechu. Nie będę przesadzał jeżeli powiem, że byli mi to najbliżsi ludzie.

Jednak tym razem było inaczej. Do teraz zastanawiam się, czy to wszystko co przyniosło potem życie, było efektem tej jednej drobnostki, czy zwyczajnie i tak prędzej czy później musiałbym sprostać przeznaczeniu. Wychodząc ze sklepu zapomniałem portfela i został on na ladzie. Zanim jednak, zorientowałem się, że go nie mam, byłem już w domu. To wszystko jakby jednak było zrządzeniem losu. Złożył się na to fakt, iż jeszcze nie wyłączyłem telefonu co z reguły robię, zaraz po powrocie do kraju.

Wypakowując jedzenie udałem się do piwnicy by włączyć zasilanie, które ze względu na moją nieobecność wyłączałem kompletnie. Wtem. Ciszę przerwał dźwięk telefonu, który złapał mnie, zanim zdążyłem włączyć główny przełącznik. Nie spodziewając się telefonu od nikogo, zaskoczony ruszyłem po stromych schodach do góry.