Wydarzenia

Back to the roots! To jedno z haseł niecodziennej imprezy, która odbyła się w sobotę, 8 czerwca na dziedzińcu Piwiarni Żywieckiej. Kulturalny Hip-Hop Jam Meeting, to impreza łącząca wszystkie elementy kultury hip-hop: Dj-ing, Mc-ing, Graffiti, Bboying oraz Wiedzę. Była to doskonała okazja, żeby poznać esencję tego nurtu, prezentowane elementy miały charakter underground’owy, nawiązywały zarazem do korzeni. Program rozpoczął się już o godzinie 14, od razu ruszył Graffiti Art Jam. Od godziny 15 można było zobaczyć eliminacje bboying 2vs2 (system pucharowy, przegrany odpada). Pary walczyły potem w ćwierćfinale, półfinale a finał wyłonił zwycięzców: bboy SQB & bboy Manki. Pojedynki sędziowali: GUMA - Nontoper Mielonka / Soft Angels, BOBAN - Fresh Flava / The Jokers, OldSkule - Side by Side crew.  Na scenie cały czas coś się działo, jeżeli w danej chwili nie walczyli b-boye, to mogliśmy usłyszeć freestyle MC. Około 17 słuchacze mieli świetną okazję usłyszenia wykładu na temat działań kulturowych oraz historii kultury Hip-Hop, prowadzonego przez ministra United Zulu Nation na Europę Wchodnią - Dj-a Big-W. Goście imprezy usiedli na deskach głównego namiotu i z zainteresowaniem wysłuchali wystąpienia. DJ Big-W zachęcał do zapoznawania się z bogatą historią tej kultury, pamiętania o jej przesłaniu i opowiadał, jak hip-hop potrafi pozytywnie wpływać na ludzi w różnych sytuacjach życiowych. W czasie festiwalu spotkaliśmy i zapytaliśmy o parę rzeczy lidera żywieckiego RSJ ELEMENT i lokalnego promotora kultury hip-hop – SadLee’ego:

Mariusz Waligóra: Jak podsumujesz dzisiejszą imprezę, jej znaczenie dla lokalnej kultury?

SadLee: Jest to wydarzenie kulturalne bezprecedensowe, mamy w Żywcu gości ze Stanów i to dość dużego formatu. Donald-D nagrywał utwory z takimi artystami, jak: Notorious B.I.G., Ice-T, ma teraz turne po Europie i bardzo cieszymy się, że do nas przyjechał. Wielka w tym zasługa Zulu Nation, Krzyśka Wojtasa i reszty organizatorów. Wydarzenie jest bardzo ciekawe, szkoda tylko, że deszcz trochę przeszkadza.

MW: Myślisz, że to wydarzenie uświadomi trochę ludzi, jeśli chodzi o znajomość kultury hip-hop?

S: Myślę, że kultura hip-hop w Żywcu jest bardzo rozwinięta. Kiedy ja zaczynałem pisać w 95 roku, nawet się nie spodziewałem, że tak dużo będzie się tutaj działo. Jestem chłopakiem, który wychował się w MCK (Miejskie Centrum Kultury), a wtedy jeszcze MDK (Młodzieżowy Dom Kultury), tam mieliśmy swój team, było nas 30, 40 osób. Jedni skakali, drudzy malowali graffiti, inni tańczyli, próbowali jeździć na rolkach, desce, rymowali. Nikt by wtedy nie pomyślał, że to się tak rozwinie. Teraz w samym mieście mamy 10, może nawet więcej ekip, które nagrywają, działają, żyją hip-hopem. Sam w jednym ze swoich kawałków, napisałem: „Kiedyś bym nawet nie przypuszczał, że się znajdę tutaj”. Nie sądziłem, że to ziarno, które padło tutaj w Beskidach, trafi na tak podatny grunt.

MW: Pomówmy trochę o twojej twórczości, co u was?

S: Obecnie pracujemy nad płytą, która będzie zatytułowana: „Saga kontynuacja”. Płyta jest prawie gotowa. Pracuje teraz nad masteringiem, myślę, że jest to najlepsza płyta, którą zrobiliśmy. Chcielibyśmy się tym razem pojawić z płytą w sklepach. Ja cały czas pracuje, żyję po trochu z hip-hopu, wysyłam materiały za granicę, np.: do Szwajcarii, współpracuje z Dj-ami z Bałkanów, cały czas coś się dzieje. Płyta na pewno będzie w lipcu.

MW: Dziękujemy.

S: Dzięki.

Około godziny 18 lunął dość gwałtowny deszcz, lecz goście spokojnie zajęli miejsca pod namiotami. Negatywnym incydentem było uderzenie pioruna w drzewo, znajdujące się zaraz przy namiocie scenicznym. W wyniku tego przez kilka minut nie było prądu na scenie. Niestety, po jego przywróceniu okazało się, że wiele sprzętu ze sceny uległo zniszczeniu. Organizatorzy jednak szybko opanowali kryzys i na festiwalu zabrzmiała muzyka. Publiczność podziwiała powstające graffiti, tańczących b-boy i b-girl, a także popperów, reprezentowanych przez Seven2Smoke. Niestety MAYLAY SPARKS & ROCC SPOTZ i DJ CONNECT nie dojechali na festiwal, ale na scenie usłyszeliśmy świetny występ takich artystów, jak: MEDIUM, MATEJ oraz Viti e Trapano. Największe emocje jednak budził koncert gwiazdy wieczoru, legendy oldschool’owego rapu z Bronxu w Nowym Jorku, Donalda-D z którym wystąpił Linell Brown. Przed koncertem udało nam się porozmawiać z tymi charyzmatycznymi artystami:

 Mariusz Waligóra: Witaj, jak się masz?

Donald-D: W porządku, dobrze być w Polsce i wziąć udział w takiej imprezie.

MW: Co myślisz o takiej inicjatywie, jak dzisiejsza?

DD: Podoba mi się, że tutaj hip-hop też się rozwija. Kojarzą mi się początki  w Bronxie, wczesne lata 70-te i rozwój całej kultury aż po dzisiaj. Mamy tutaj wszystkie elementy, widać b-boy’ów, DJ-ów, widać MC. To jest świetne, że kultura hip-hop tutaj jest.

MW: Dla niektórych zaskakujące jest, że trafiłeś tutaj i wystąpisz w tak małym polskim miasteczku. Jak to się stało?

DD: Reprezentuje rodzinę Zulu Nation. DJ Big-W i Cortez zaprosili mnie. Zulu Nation ma oddział w Polsce i byłem ciekaw jak to tutaj wygląda i spodobało mi się.

MW: Jako przedstawiciel starej szkoły, co myślisz o współczesnej muzyce rap?

DD: Bardzo się cieszę, że nazwałeś muzykę rapową, a nie hip-hopową. Dzisiaj nie tylko rap reprezentuje kulturę hip-hopową, mamy b-boy, DJ-ów, writerów. Jeśli chodzi o muzykę hip-hopową, stworzył się podział między artystami wykonującymi ją, a raperami. Ci pierwsi zabiegają o pieniądze, jakiś status. Nie winię ich, ponieważ wielu twórców wywodzi się z gett i nigdy nie mieli wiele, więc kiedy ktoś może im zapłacić za robienie rapu, to jak tu odmawiać. Nawet my, z pierwszego pokolenia, tworzymy hip-hop, żeby mieć za co żyć. Dorośliśmy, założyliśmy rodziny. Teraz jednym z głównych celów życia jest wspieranie swojej rodziny. Nie winię współczesnych twórców, gdyż pieniądze potrafią zmieniać człowieka. Chciałbym, żeby powstał jakiś most pomiędzy oldschool’owcami, a młodym pokoleniem. Stare pokolenie, legendy rapu są teraz nieszanowane. Nie widać ich w telewizji, wytwórnie o nich zapominają. Obecnie hip-hop nie zawsze dba o pamięć o korzeniach, historii muzyki. Żyjemy w czasach bardzo łatwego dostępu do informacji, mamy youtube, itd. Wystarczy odrobina wysiłku, żeby poznawać historię rapu. Nie ma wymówek.

MW: Co obecnie robi większość oldschool’owych  twórców? Tworzą w podziemiu, czy są na emeryturze?

DD: Większość z nich występuje, tworzy muzykę. Oczywiście nie słyszymy o nich, ponieważ nie ma ich w mediach typu telewizja, radio. Nie rozumiem tego braku szacunku do wczesnych twórców, legend muzyki rapowej. Spójrzmy na rockowych artystów z lat 60-tych, 70-tych. Wciąż nagrywają i są słuchani. Przykładowo The Rolling Stones, oni wciąż są szanowni przez młode pokolenie. Jeżeli spytasz kogoś młodego dzisiaj o Guns’N’Roses, to on wie kto to jest Axl Rose, kiedy spytasz kto to jest Kool Herc, to już nikt nie wie…

MW: Możesz powiedzieć coś o twoim procesie pisania tekstów?

DD: Kiedy zaczynaliśmy pod koniec lat 70-tych, w czasie jam’ów układaliśmy teksty bez konkretnej struktury, wymyślaliśmy rymy cały dzień. Tak wcześni raperzy rapowali. Potem pojawiła się struktura, pisaliśmy 16-tki, czasem nawet 8-ki. Potem pomiędzy to refreny, bridge. Na początku pisałem dużo różnych historii, np.: jak spędzam czas ze znajomymi. Wymyślałem fikcyjne historie o mnie włóczącym się z Brucem Lee, Eddim Murphy, o tym, że miałem randkę z Lizą Minelli. Starałem się żeby słowa brzmiały podobnie. Czasem coś brzmi jak dziecinna rymowanka, ale ważne jest zmuszenie odbiorcy do myślenia.

MW: Jakiej muzyki słuchasz, co cię inspirowało?

DD: Dzięki mojej mamie, gdy dorastałem w domu było słychać dużo muzyki. Słuchałem dużo The Temptations, James’a Browne’a. Dużo z muzyki lat 70-tych, Sam Cooke, później także era Disco. To jest to, czego słuchałem, gdy byłem młodszy, uwielbiałem najbardziej The Temptations. Zachwycał mnie sposób, w który robili muzykę, duże wrażenie robił na mnie ich główny wokalista, Dennis Edwards. Potem zacząłem chodzić na imprezy i zobaczyłem co robi DJ Kool Herc, Melle Mel, Grandmaster Flash. Widok tych ludzi na scenie mnie inspirował.

MW: Tworzycie właśnie nowy materiał?

DD: Dokładnie tak, ja i Lenell Brown mamy projekt, nazywa się „This is the time”, kręcimy właśnie wideo do tego materiału. Pracuję nad tym Lee Bolton z Manchesteru. Zaczęliśmy kręcić w Szwajcarii, a kończymy dzisiaj w Żywcu.

Lenell Brown: To ciekawy projekt, który robimy wspólnie. Będzie to nowy, pozytywny, świeży materiał, pełen nowych dźwięków, beat’ów. Zaprezentujemy go dzisiaj, będziecie mogli usłyszeć go zaraz.

DD: Jak Lenell wspomniał, utwór „This is the time” to bardzo pozytywny przekaz dla kultury hip-hop. Teraz w rapie teksty mówią o różnych rzeczach, my chcemy wprowadzić zapominany trochę element wspólnoty, jedności. Materiał ten jest kombinacją hip-hop’u i r’n’b. Naszą misją jest powrót elementów soulu do rapu.

LB: "This is the time" będzie można ściągnąć poprzez iTunes, więc zapraszamy do zapoznania się z tym materiałem.

MW: To świetny pomysł, żeby wracać do soulu i okraszać go dobrymi tekstami.

DD: Tak, nadszedł właśnie czas, żeby przypominać o jedności, pokoju, miłości w środowisku hip-hop. Olbrzymią pracę wykonują Zulu Nation, także ci, którzy nas dzisiaj zaprosili, DJ Big-W, Cortez, ważne jest, żeby prowadzić edukację młodych ludzi. Świetne jest odkrywanie nowych, innych rzeczy. Kiedy włączasz radio, słyszysz wciąż te same piosenki. Nie słyszy się lokalnych artystów.

MW: Dziękuję wam za rozmowę, do zobaczenia znowu.

DD: Dziękujemy.

LB: Dzięki.

Artyści byli przywitani na scenie dużą owacją. SadLee pomógł Donaldowi-D początkowo energetyzować słuchaczy i mogliśmy usłyszeć oldschool’owe brzmienie amerykańskiej muzyki rap. Było to wspaniałe ukoronowanie całej imprezy, która ukazała różne oblicza kultury hip-hop. Było to wielkie wydarzenie kulturalne, a zwłaszcza patrząc z perspektywy małego miasteczka, jakim jest Żywiec. Organizatorom należą się gratulacje i należy mieć nadzieję, że nie poprzestaną w pracy i uraczą nas nowymi wydarzeniami.

Autor: Mariusz Waligóra

Kopiowanie materiałów zabronione.