Wydarzenia

 Ukazanie się powieści Artura Gabora "Dojrzewanie u Habsburgów" to ważne wydarzenie dla życia kulturalnego Żywca. Zapowiadając ukazanie się tej książki informowaliśmy Was, że wkrótce podamy więcej szczegółów. Dotrzymując słowa oddajemy w Wasze ręce/oczy obszerny materiał. Pierwsza część to rozmowa z Arturem Gaborem. W części drugiej znajdziecie recenzję "Dojrzewania u Habsburgów". I to nadal nie koniec niespodzianek związanych z tą wyjątkową powieścią, o czym przekonacie się już wkrótce. A tymczasem zapraszamy do lektury!

1. Mieszka Pan we Wrocławiu, skąd pomysł na to, aby napisać powieść, której akcja dzieje się w Żywcu?

 Z Żywcem jestem  nieprzerwanie związany przez wszystkie lata mego życia. Tutaj spędziłem dzieciństwo i młodość. W nim pobierałem edukację najpierw w SP nr 3 im. Adama Mickiewicza, a następnie w Technikum Przemysłu Drzewnego, w którym zdałem maturę. Tutaj mam bliskich krewnych. Wielu już na Cmentarzu Przemienienia Pańskiego, których groby nawiedzam kilkakrotnie każdego roku, ale sporo z nich żyje i co jakiś czas możemy się sobą nacieszyć...Tutaj mam też przyjaciół z lat szkolnych, kolegów i dobrych znajomych,  spotkanie z którymi zawsze należy, myślę iż obustronnie, do radosnych chwil...Wspomnę też iż na owym cmentarzu spoczywa wielu moich znajomych, sąsiadów w tym moi profesorowie z technikum Jan Mehlis i Karol Stokłosa,  przy grobach których także zawsze się zatrzymuję na modlitwę i zapalenie znicza...

Nieprzerwanie też i to nie tylko z racji częstego (kilka razy w roku) zawijania do Żywca śledzę rozwój tego miasta i całej tej mojej Małej Ojczyzny ciesząc się jej rozwojem (ba, niewątpliwym rozkwitem) i martwiąc się niepowodzeniami, jakie się też czasem tutaj objawiają. Na szczęście tych jest zdecydowanie mniej...

Zdolności literackie przejawiałem prawie, że od szkraba. W latach młodzieńczych, studenckich wydawało mi się, iż całkowicie poświecę się pisaniu, będę literatem całą gębą i przysporzę chluby memu miastu na tym polu już we wczesnej młodości. Rzeczywiście, miałem kilka udanych prób, pisałem opowiadania, w  warszawskich „Iskrach” wydano mi powieść pt. „Spalony”; po jakimś czasie zaadaptowano ją na widowisko telewizyjne emitowane w ekskluzywnym wówczas programie: poniedziałkowym Teatrze Telewizji Polskiej...Byłem wówczas członkiem Klubu Młodych Pisarzy przy Wrocławskim Oddziale Związku Literatów Polskich i permanentnie klepałem...biedę. Musiałem zdecydować czy zostać  prawie że kloszardem, w stylu pięknoduchów znad Sekwany, czy jakoś się ustabilizować. Wybrałem to drugie i poświęciłem się całkowicie dziennikarstwu. A że nie da się, w moim przekonaniu, uprawiać równocześnie obydwu tych dyscyplin, zamierzenia literackie posłałem ad calendas Greacas. Jednak, choć rzucony w wir ogromnej harówy reporterskiej i redakcyjnej, myślenie o „zawieszonej „profesji  prozaika czy nowelisty nigdy mnie nie opuszczało. Porównałbym to do takiego lekkiego, lecz ciągłego ćmienia zęba. I z takim, nigdy nie znikającym, dyskomfortem przeżyłem kilkadziesiąt lat...Dopiero gdy pojawiły się możliwości poświęcenia się całkowicie wymarzonemu, pięknemu pisaniu, podjąłem tę próbę z ogromny przejęciem i uradowaniem. Owocem tego szczęśliwego powrotu jest ta powieść pt. „ Dojrzewanie u Habsburgów”. Pytacie Państwo skąd pomysł, by była to powieść osadzona w realiach Żywca. Otóż, Moi Drodzy, ja miałem ją napisaną w głowie i noszoną w sercu przez wiele, wiele lat. I zawsze był w niej Żywiec i pałac Habsburgów, gdyż w miarę upływu czasu uświadamiałem sobie, iż edukację na poziomie średnim przeszedłem w wyjątkowej szkole, w wyjątkowych okolicznościach i wśród wyjątkowych  ludzi tak kolegów, jak i nauczycieli, i podjąłem w pewnym momencie solenne postanowienie, że  pozostawię ślad istnienia tej niezwykłej szkoły, w postaci powieści traktującej o pewnym wycinku z jej jakże już  długowiecznego działania, co, jak Państwo widzą, powiodło mi się i z powodu czego jestem niezmiernie  szczęśliwy...

 

Artur Gabor z p. Wiesławem Bielem (z lewej) uznanym żywieckim biznesmenem, który wydatnie wspomógł finansowo wydanie tej powieści

 2.     Skąd pomysł na to aby oprzeć konstrukcję powieści o temat Habsburgów?

 Odpowiedź na tak zadane pytanie jest prosta. Z każdym kolejnym miesiącem przebywania, i w ogóle mieszkania w tym pałacu ja i moi koledzy uświadamialiśmy sobie, coraz jaskrawiej, fakt  iż  posiedliśmy, prawem Kaduka, coś co wydarto siłą budowniczym i właścicielom tego niezwykłego obiektu. Ta świadomość  dojrzewała  w nas długo, tłumiona przez chyba strachliwe  milczenie osób, które powinny nas o tym, zaraz na początku, dokładnie poinformować oraz przez zalew demagogicznych i całkowicie fałszywych opinii, które wówczas nie szło nam nigdzie zweryfikować. Większość moich kolegów, spoza Żywca (a tych było ponad 90 procent) nie była  w stanie ugruntować sobie w tej drażliwej sprawie jasnego i jednoznacznego stanowiska w przeciwieństwie do mnie, który wyniósł z rodzinnego domu duży szacunek do żywieckich Habsburgów,  gdyż w nim zawsze mówiono o nich z dużym uznaniem a nawet tęsknotą...

Po transformacji ustrojowej w naszym kraju zaczęły pojawiać się, głównie za sprawą żywieckich historyków i publicystów,  źródła ukazujące rzetelnie, często  z dużą dozą nostalgii, historię  cieszyńsko – żywieckiej linii Habsburgów. Z radością  czytałem je w kolejnych wydaniach „Groni”, „Gazety Zywieckiej”, „Nad Sołą  i Koszarawą, „Kalendarza Żywieckiego” czy  pracach nieodżałowanej, Pani Zofii Rączka (jakże pragnąłem ofiarować jej moją książkę ze stosowną dedykacją), która w krótkim okresie nadrobiła wszystkie zaniedbania z okresu szalejącej cenzury i jakże skutecznie oczyściła z fałszu i hipokryzji wiedzę o tej jakże bolesnej historii...

3.Dlaczego akurat powieść?

Powiem uczciwie, iż trudno mi na to odpowiedzieć. Postanowiłem sobie, że będzie to powieść a nie żaden inny gatunek literacki; ten  wybór to najwspanialsze co autorowi czegokolwiek, zwłaszcza jednak piszącemu

„z literacka ”  jest dane. Nieskrępowanie w treści i przyjętej formie. Swoiste wyzwolenie od narzucanych  schematów i norm, dalekie jednak od przekonania: hulaj dusza, piekła nie ma...

Od początku ogarniałem całą przestrzeń tej opowieści i wiedziałem, że będzie to swoisty longier, jakiego nie da się pomieścić w noweli czy opowiadaniu.

 

 

 4.Jak długo zbierał Pan materiały do książki? Jak długo ona powstawała?

 Żadnych materiałów, Moi Kochani, nie zbierałem, gdyż, jak  wynika z tego co już powiedziałem, opowieść tę nosiłem w sobie przez długi czas i miałem ją tak poukładaną w głowie, że  nawet nie czyniłem żadnych zapisków czy notatek. Bywało, gdy poświęcałem jej czas uwolniony od wszelkich innych zajmujących mnie spraw, to czasami dokonywałem pewnych korekt  w kolejności poszczególnych podrozdziałów, ale ogólna jej wizja była niezmienna. I to działo się wyłącznie  we mnie, w mojej pamięci...

Gdy usiadłem  przy komputerze ze zdecydowanym postanowieniem, że  -  wszystko to co nagromadziłem w głowie w procesie cyzelowania  jej treści i ogólnego przesłania - w końcu przeniosę na papier, kończył się listopad 2010 roku. Finiszowałem pod koniec października 2011 roku, ale sama efektywna praca nad tą powieścią nie przekroczyła 9 miesięcy...

 5. Jak wyglądał proces tworzenia książki? Czy pisanie przychodziło Panu łatwo, czy miał Pan dni tzw. „pustki w głowie”?

Wydaje mi się, że na to pytanie już  dość obszernie odpowiedziałem. Nadmienię tylko, iż uważam, że twórca spod znaku jakiejkolwiek Muzy, nie może mieć „pustki w głowie”, gdy swoje dzieło przez lata nosi pod sercem, niczym brzemienna niewiasta wymarzone dziecię...

 

Artur Gabor wraz małżonką Krystyną na grzybobraniu w Borach Tucholskich

 6.Powieść określiłby Pan raczej mianem autobiograficznej  czy ma ona formę pamiętnika? 

Obydwa gatunki literackie przytoczone w tym pytaniu nie  mają  zastosowania przy analizie mojej powieści, gdyż zasadniczym znakiem rozpoznawczym jest pisanie w nich o jakichś wydarzeniach czy przeżyciach w pierwszej osobie. Tymczasem o sobie nie mówi tutaj autor, czyli Artur Gabor, tylko bohater powieści Leszek Rotak i nie ma tu znaczenia, że czyni to także w pierwszej osobie... Niemniej fałszywe byłoby twierdzenie, że fabuła tej powieści nie jest oparta, przynajmniej częściowo, na wspomnieniach, doznaniach  czy wzruszeniach autora...

 7. Powieść ma ciekawą narrację: opis dużej historii przeplata się ze szczegółowym opisem miasta, ulic i ludzi, ich emocji. Skąd taki styl książki ?

To już jest kwestia warsztatu  pisarskiego. Warsztatu kształtowanego przez wnikliwą lekturę dzieł innych autorów  szczególnie tych, którzy wytyczają często nowe kierunki w prozie, fascynują wyrobionego czytelnika i po prostu go uczą...Taki sposób prowadzenia narracji, jaki zastosowałem w mojej  powieści, jest  przy pewnych modyfikacjach  spotykany czasami w literaturze polskiej i obcej, ale rzekłbym: nie za często, przynajmniej jeśli chodzi o moje doświadczenia czytelnicze. Może ktoś z Państwa lub jakiś obyty w tym przedmiocie krytyk, literacki wskaże  na jakieś paralelne próby takiego prowadzenia akcji powieści.  Nie chciałbym jednak ułatwiać tego zadania i przechodzę do następnego pytania.

 8. Czy historie napisane w książce wydarzyły się naprawdę?

 Z całą pewnością prawdziwe są mury Nowego Zamku, podobnie jak, na przykład,  heroicznie stawiające opór  mijającym dziesiątkom lat kino „Janosik”. Prawdziwa jest też atmosfera panująca w tej szkole, lecz co do dziejących się w tej powieści zdarzeń radziłbym zachować  daleko idącą rezerwę. Po tylu latach autor nie jest w stanie określić, które z nich  wydarzyło się naprawdę, a które są wytworem jego fantazji podporządkowanej wytyczonej przez niego linii napięcia toczącej się akcji powieści...Jednak nie da się zaprzeczyć, że w tym czasie Polska nie była krajem w pełni samodzielnym, że zdarzył się październik 1956 roku i że  taka matura  miała  rzeczywiście miejsce. Co do reszty autor wypowiada się w zastrzeżeniu na początku.

 9. Pisze Pan o dorastaniu. Jak Pan sądzi, jak dziś należy mówić o wartościach w życiu młodego człowieka, by go zainteresować, a zarazem nie głosić przysłowiowych „kazań”?

To bardzo trudne pytanie i nie sposób na nie odpowiedzieć w kilku zdaniach. Trzeba by sięgnąć głęboko ;po wiedzę socjologiczną, psychologiczną, dokonać analizy tendencji politycznych. Nie chciałbym tutaj dokonywać jakiejś oceny, gdyż nie ukrywam, iż zależy mi na przychylności Państwa a moje opinie mogłyby temu zaszkodzić...Jedno nie ulega wątpliwości: moje pokolenie  było całkowicie inne od współczesnego. Mniej roszczeniowe, mniej agresywne i mniej wynaturzone. Jedyną naszą przywarą był ten wstrętny nikotynizm lecz o alkoholu, narkotykach  czy szokującej rozwiązłości  nie było mowy. I to nie tylko w naszej szkole, ale we wszystkich  żywieckich i dalszych. Byliśmy cisi i skromni, cieszący się z drobnostek. Może była to prosta kolej rzeczy po traumie strasznej wojny, jaką przeżywali nasi rodzice...Teraz to wszystko wygląda zupełnie inaczej i boje się, aby to zło, dające się zauważyć na każdym niemal kroku, nie odbiło się rykoszetem  godząc śmiertelnie w to  pokolenie, które właśnie zdaje ostatnie egzaminy maturalne...

 

Artur Gabor ze swym wnuczkiem Filipem Baszakiem

 10. Czy planuje Pan wydać kolejną powieść, której akcja będzie osadzona w Żywcu? 

Tak. Zapowiedziałem to w zajawce na IV stronie okładki książki, iż zamierzam napisać tryptyk powieściowy, poświęcony Żywiecczyźnie – krainie mojego dzieciństwa i młodości. Bardzo pragnę dotrzymać słowa na ile będzie mi to dane od Stwórcy...

P.S. Korzystając z okoliczności pragnę gorąco podziękować Panu Mirosławowi  Miodońskiemu  założycielowi i właścicielowi Wydawnictwa Żywia, za wydanie tej mojej powieści, żywiąc (sic!) nadzieję, iż nie stanie się ona dla Niego balastem nie do uniesienia.

Z Arturem Gaborem rozmawiała Katarzyna Lach.

Zdjęcia zamieszczone w wywiadzie pochodzą z archiwum prywatnego Artura Gabora.

Recenzja książki:

O przemijaniu i na przekór trwaniu miejsc, ludzi, wspomnień.

„Dojrzewanie u Habsburgów” Artura Gabora

W serii wydawniczej „Ożywia” wydawnictwa Żywia ukazała się powieść Artura Gabora „Dojrzewanie u Habsburgów”. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że jest to pierwsza powieść, której akcja rozgrywa się w Żywcu[1].

Narratorem i zarazem głównym bohaterem powieści jest Leszek Rotak, który wraz z kolegami stoi przed komisją egzaminacyjną po zdaniu egzaminów maturalnych. Sytuacja ta staje się dla protagonisty pretekstem do przypomnienia ciekawych epizodów, jakie zdarzyły się w trakcje czteroletniej edukacji w „leśniku”[2]. Utwór zaczyna się więc w ważnym, wręcz przełomowym momencie biografii bohatera-narratora.

Bertil Romberg podzielił powieść wykorzystującą pierwszoosobową narrację na trzy główne odmiany: powieść-pamiętnik; powieść-dziennik; powieść w listach[3]. Korzystając z tego podziału książkę Gabora zaliczam do kategorii powieść-pamiętnik. Narracja pierwszoosobowa sygnalizuje także, iż powieść ma formę autobiograficzną. Rotak przedstawia czytelnikowi fakty przeszłe i zakończone, sporządza sprawozdanie o tym co minęło. Przyjmuje rolę podmiotu przeżywającego zdarzenia i podmiotu opowiadającego.

Pseudoautor powieści-dziennika relacjonuje zdarzenia w toku ich stawania się z dnia na dzień, natomiast w przypadku powieści-pamiętnika patrzy na nie z pewnym dystansem, interpretuje je. Pozwala na to oddalenie czasowe od relacjonowanych zdarzeń. Tak też dzieje się w przypadku powieści Gabora, narrator relacjonuje przypadki, jakich doświadczył i jakie zdarzyły się innym osobom oraz interpretuje swoje dawne działania.

 W sposobie narracji dostrzec można ciekawe zabiegi. Pseudoautor-Rotak opowiadając wybrany epizod przechodzi od zdarzeń pozornie błahych do faktów mających znaczenie. Widoczne jest to w epizodzie wyjazdu na Pomorze w ramach kampanii ziemniaczanej, gdzie przedstawiono jak postacie w trakcie powrotu do domu trafiają do Warszawy i uczestniczą w wydarzeniach października 1956 roku. Scena ta też jest punktem kulminacyjnym książki, bohater dorasta, dojrzewa. Drugim zabiegiem jest zapis konstruowany wg. zasad progresji dramatycznej – narrator przechodzi od szczegółu do szczegół, nie selekcjonuje ich według skali ważności, konstruuje w ten sposób notatki – wspomnieniaz pobytu w „leśniku”.

Klasyfikując powieść Artura Gabora jako powieść o cechach autobiograficznych posługuję się wprowadzoną przez Philippe’a Lajeune’a kategorią „paktu autobiograficznego”. Nawiązując do tego określenia za autobiografię w sensie literackim uważa się tekst oparty na umowie zawartej pomiędzy autorem i czytelnikiem. Umowa ta dotyczy konwencji prawdy. Kategoria „paktu powieści autobiograficznej” głosi prawdziwość świata zmyślonego przedstawionego w powieści, na taką miarę, na jaką gra prawdy i zmyślenia pozwala. Różnice między autobiografią i powieścią autobiograficzną Lejeune formułuje:

„W jaki sposób odróżnić autobiografię od powieści autobiograficznej? Jeśli pozostać na planie analizy wewnętrznej tekstu, nie ma żadnej różnicy. Wszystkie postępowania, które autobiografista wykorzystuje, aby nas przekonać o autentyczności swojego opowiadania, powieść autobiograficzna może tylko imitować i często je imituje. Różnica jest więc zewnętrzna”[4].

„Imitację autobiograficzności” można rozróżnić na trzy rodzaje – autor buduje powieść, w której stwarza pozory własnej autobiografii, w rzeczywistości budując całościową lub częściową fikcję; autor stwarza pozory cudzej autobiografii, w rzeczywistości tworząc fikcję literacką; autor stwarza pozory cudzej autobiografii, do której wprowadza fragmenty własnej autobiografii[5]. W przypadku „Dojrzewania u Habsburgów” ostatnia kategoria wydaje się być najbardziej adekwatną.  Pamiętać należy, że jest to utwór powieściowy, co za tym idzie, zawiera elementy fikcjonalne.

Powieść autobiograficzna to gatunek bardzo różnorodny[6]. W literaturoznawstwie niemieckim szeroko stosuje się terminy dotyczące poetyki autobiograficzności takie jak Entwicklungsroman (powieść rozwojowa) i dwie odmiany tego gatunku – Bildungsroman (powieść o formowaniu się) oraz Erziehungsroman (powieść o wychowaniu). W „Dojrzewaniu u Habsburgów” znajdujemy i te cechy powieści – Leszek Rotak dorasta/dojrzewa i formuje się, postać przechodzi też inicjację, poznaje smak używek, przeżywa pierwszą miłość.

„Dojrzewanie u Habsburgów” to nie tylko opowieść o losach młodych bohaterów. Tłem wydarzeń powieściowych, a także – co ciekawe – ich swoistym bohaterem jest Żywiec, „mała ojczyzna” Artura Gabora. Książka wiele mówi o atmosferze i aurze Żywca lat 50-tych. Dzięki licznym i szczegółowym opisom miejsc (również tych, które już dziś nie istnieją) przypomina czarnobiałą pocztówkę/fotografię. Fikcja literacka wcale nie przekreśla faktu, że podane informacje są historycznie poprawne i opis niezniszczonego jeszcze pałacu Habsburgów zachowany we wspomnieniach pisarza jest wiarygodny. Porównanie powieści Artura Gabora z wspomnieniami Zdzisława Marii Okuljara „W dawnym Żywcu” na płaszczyźnie obrazowania miasta jest jak najbardziej uzasadnione[7]. Podobieństwo to zauważyć można np. przy wspomnieniach dotyczących kina, które pojawiają się zarówno w dziele Okuljara, jak i Gabora.

Miejsca i ludzie w powieści Gabora podlegają procesowi mitologizacji. Pałac – miejsce zamieszkania i nauki jest miejscem bezpiecznym, niesamowitym, z jego sekretnymi kątami, obraz szkoły-instytucji i nauczycieli w przeważającej części pozytywny, natomiast archetypy matki i ojca stanowią synonim bezpieczeństwa, troski. Pisarz umiejętnie wykorzystuje topos szkoły, przyjaźni oraz pierwszych miłosnych wzruszeń. Opisy nasycone są intymnością, oniryzmem, wtopione w ludzką przestrzeń wewnętrzną i oswojoną. Idąc dalej tym tropem powieść Gabora można zaklasyfikować do nurtu „literatury małych ojczyzn”, określanego też jako „proza mitograficzna”, „proza korzenna”, „proza nostalgiczna”[8]. Według Przemysława Czaplińskiego powieści zaliczające się do tego nurtu spaja słowo klucz – nostalgia. Ich tematyka skupia się wokół tęsknoty, poczucia utraty, pielęgnowania wspomnień, idealizacji przeszłości, przemijania a często również lęku przed przyszłością[9]. Mapa „nostalgicznych punktów” na mapie Polski to np. Gdańsk obecny w powieściach Stefana Chwina i Pawła Huellego, Śląsk Cieszyński z upodobaniem opisywany przez Jerzego Pilcha, okolica Beskidu Niskiego obecna w twórczości Andrzeja Stasiuka czy Wrocław przedstawiany przez Marka Krajewskiego. Artur Gabor za sprawą powieści „Dojrzewanie u Habsburgów” zaznacza na mapie tej kolejny punkt – Żywiec.

 „Dojrzewanie u Habsburgów” to powieść o poszukiwaniu przeszłości, przemijaniu i na przekór trwaniu: miasta, ludzi, rzeczy i miejsc. Powieść napisana ciekawie, żywo i barwnie bez wątpienia wyjątkowa i ważna, stanowić będzie nieodłączny element biblioteki nie tylko miłośnika Żywiecczyzny ale też miłośnika dobrej literatury.




 

[1] Należy uwzględnić w tym miejscu informację, że Stanisław Jeziorski napisał powieść „Chłopcy z realki”, nie została ona jednak wydrukowana i pozostaje w rękopisie.

 

[2] „Leśnik” to oczywiście potoczne określenie Technikum Przemysłu Leśnego w Żywcu (a współcześnie Zespołu Szkół Drzewnych i Leśnych w Żywcu) mieszczącego się w pałacu Karola Olbrachta Habsburga, stąd też tytuł powieści „Dojrzewanie u Habsburgów”.

 

[3] Por. M. Głowiński, Od dokumentu do wyznania: o powieści w pierwszej osobie [w:] Tegoż, Powieść młodopolska. Studium z poetyki historycznej, Kraków 1997, s. 231.

 

[4] P. Lejeune, Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, red.: Regina Lubas-Bartoszyńska, tłum.: Wincenty Grajewski, Stanisław Jaworski, Aleksander Labuda, Regina Lubas-Bartoszyńska, Kraków 2007, s. 23.

 

[5] Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Od dokumentu do fikcji (rzecz o powieści autobiograficznej) [w:] Tejże, Między autobiografią a literaturą, Warszawa 1993, s. 170.

 

[6] Różnorodność tą doskonale obrazuje książka Reginy Lubas-Bartoszyńskiej; Por. R. Lubas-Bartoszyńska, Między autobiografią a literaturą, Warszawa 1993.

 

[7] Por. Z. M. Okuljar, W dawnym Żywcu, Żywiec 1992.

 

[8] Por. M. Pater, Proza nostalgiczna [w:] Słownik literatury polskiej, red.: M. Piechota, M. Pytasz, P. Wilczek, Katowice 2006, s. 935.

 

[9] Por. P. Czapliński, Wzniosłe tęsknoty. Nostalgie w prozie lat dziewięćdziesiątych, Kraków 2001.

.