Wydarzenia

Niedawno lokalne media obiegła wieść o biegaczu, który zaginął pod Pilskiem. Skuteczną na szczęście okazała się akcja reanimacyjna, konieczna między innymi przez wyziębienie. Na szczęście. Kolejny to sygnał, że trzeba uważać.

Pilsko i Babia Góra to nie Łomnica, ani tym bardziej Materhorn, ale nie raz udowadniały, że jest tam gdzie i kiedy sobie biedy przysporzyć. Weekend nadchodzi, wielu z Was pewnie, mimo niestabilnej pogody, planuje w góry się wybrać, więc nie ma sensu ciągnąć litanii wszelkich zaginięć, jakie miały miejsce w okolicach tych szczytów na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat, ale naprawdę było ich wiele. Pomimo, że nie wydaja się to szczyty trudne, czy ulokowane w odległych ostępach. Jednak zaznaczyć warto, że przypadek ze środy był kolejnym w ostatnich latach kiedy zaginął biegacz, a odnaleziono go w stanie co najmniej złym. Cóż? Taka osoba, w porze zimowe, jest w trochę innej sytuacji, niż klasyczny turysta. Ten drugi, w sytuacji załamania się lub zaprzestania tempa marszu, ma więcej sprzętu czy odzieży, pozwalającej lepiej przetrzymać zimno. Bieganie stało się bardzo popularne, uprawia się go w większym wymiarze niż kiedyś również w górach. Potęp techniczny przyniósł ze sobą inną odzież biegową. Już nie są to bawełniane koszulki, czy okołopolarowe bluzy i dres, plus jakiś ortalion. Obecne stroje termoaktywne mają wiele plusów oczywiście. Często jednak można się przekonać, mimo chwytliwych haseł reklamowych, że dobrze w nich jest, ja się biegnie. Gdy biegać się przestaje, termika bardzo szybko spada. Przy odniesieniu kontuzji w czasie biegu po górach, utracie sił itp. wpada się i dużo szybciej w groźbę zbytniego wychłodzenia organizmu, niż właśnie będąc w stroju trekingowym. Warto brać pod uwagę i zimą, która w górach potrafi zaskoczyć, ubrać się jeszcze cieplej, mieć rezerwuar lub po prostu zmienić trasę i pobiec w niższe parte.

Oprac. MC