Historia

Żyjąc „z dnia na dzień” możemy nie dostrzegać prawdziwego oblicza miasta, w którym mieszkamy. Nie zastanawiamy się nad jego historią i nie widzimy jak bardzo się zmienia z dnia na dzień. Wybierając się na spokojny spacer po Żywcu – od dworca, do rynku, możemy dostrzec jak różnią się od siebie te dwie dzielnice.

Zabłocie to dzielnica bardzo ciekawa zarówno pod względem historii, jak i architektury. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że wygląd urbanistyczny Zabłocia pozostał właściwie niezmienny od lat przedwojennych, aż do dnia dzisiejszego. Oprócz synagogi, zrównanej przez Niemców w 1943 roku, kilku ciekawych drewnianych domów, które spłonęły w czasie II wojny światowej lub zostały wyburzone później, wszystkie budynki stoją do dziś.

Jak wyglądało Zabłocie przed okupacją w roku 1939? Podobnie jak współcześnie składało się z ulicy Głównej – dziś Dworcowej. Budynki znajdujące się przy tej ulicy, zamieszkałe przez Żydów, były w większości murowane (parterowe i piętrowe), kontrastowały z nimi jatki biedoty żydowskiej. W przypadku budynku murowanego-piętrowego, parter zajmował sklep lub restauracja, a piętro zamieszkiwała rodzina właściciela.

W książce Rafała Caputy i Ireneusza Jeziorskiego „Okruchy pamięci. Z dziejów Żydów na Żywiecczyźnie”, Kraków 2000, znajdziemy rozdział „Zapomniane Zabłocie” i z informacji zawartych w tejże książce korzystać będziemy podczas naszego spaceru po dzisiejszym Zabłociu. W poniższym artykule znajdziecie nie tylko współczesne zdjęcia dzielnicy ale także fotografie pochodzące ze zbiorów Mirosława Augustyńskiego, przedstawiające dzielnicę w okresie dwudziestolecia międzywojennego oraz okresu okupacji.

Ponadto - dzięki współpracy z portalem Żywiecki24.pl, wspólnie przygotowaliśmy dla Was materiał filmowy. W pierwszym filmie, po Zabłociu oprowadzi Was historyk Rafał Caputa, natomiast drugi materiał to rozmowa z najstarszą mieszkanką Zabłocia - Panią Marią Biel.

Pierwszy budynek za mostem po prawej stronie – dawniej biblioteka publiczna, w nim znajdowała się kawiarnia Rotterów.

Za kawiarnią znajdował się sklep spożywczy Smulowicza, natomiast na rogu dzisiejszych ulic Wesołej i Dworcowej, mieścił się skład meblowy Ferbera. W tym samym budynku, tylko wejście dalej znajdował się sklep papierniczy, prowadzony najpierw przez siostry Kohn (zamordowane w latach 20-tych), a następnie przez ich brata.

Naprzeciw składu meblowego, w słynnej kamienicy z góralem, znajdowała się jedna z najlepszych restauracji w Żywcu, restauracja braci Bergerów.

Za restauracją było centrum żydowskiej dzielnicy – synagoga. Rafał Caputa i Ireneusz Jeziorski opisują ją tymi słowy: „Żywiecka synagoga była budowlą imponującą. Projektant wykazał się niemałymi zdolnościami i wyczuciem estetycznym. Znajdowała się pomiędzy dzisiejszymi ulicami Dworcową a Wesołą, na placu przed dzisiejszą szkołą budowlaną (Zespół Szkół Budowlano-Drzewnych im. Armii Krajowej – przyp. red.).



Była otoczona wysokimi drzewami, które zazieleniają się do dziś, na wiosnę każdego roku. Synagoga zwana <<Tempel>> (…), wystawiona w połowie XIX w., wraz z Żydowskim Domem Ludowym i Żydowską Szkołą Powszechną oraz z łaźnią rytualną, stanowiły „centrum świata” Gminy Wyznaniowej. Te cztery budynki, wraz z rytualną rzeźnią, dobudowaną do Domu Ludowego oraz innymi pomniejszymi domkami, okalały plac, w rodzaju naszego rynku. W roku 1925 znajdowało się na Zabłociu pięć Domów Modlitwy. Dziś trudno jest określić gdzie one się mieściły. Bożnica musiała być natomiast najwyższą budowlą w okolicy, nie wolno w niej było ani jeść, ani spać. Wewnątrz niej ustawione były ławki, na środku stało podium, czyli <<bima>>, a przy ścianie zwróconej w kierunku Jerozolimy, za ozdobnie haftowaną zasłoną, znajdowała się <<arka>> (aron h-kodesz), skrzynia imitująca arkę przymierza, służąca do przechowywania zwojów <<Tory>>. W żywieckiej synagodze znajdowała się osobna galeria, z osobnym wejściem dla kobiet. Batalię o zachowanie tego zwyczaju wygrywali w Zabłociu ortodoksyjni Żydzi, mimo, iż w naszym wieku stanowili oni już mniejszość w swojej społeczności. Twierdzili, że oddzielenie mężczyzn od kobiet jest konieczne, aby nie dopuszczać myśli, które przeszkadzałyby w nabożnym skupieniu i sprawiały, że modły byłyby niemiłe Bogu.

Każda żydowska gmina wypracowała niepowtarzalny, specyficzny tylko dla siebie, kształt swojej synagogi. Odzwierciedlał on charakterystyczne cechy architektoniczne regionu czy kraju, w którym się znajdowała. Odzwierciedlał on także zwyczaje i poglądy religijne właściwe członkom Gminy Wyznaniowej w Zabłociu. W synagodze panowała uroczysta i podniosła atmosfera. Świeckie zgromadzenia odbywały się w Żydowskim Domu Ludowym. Natomiast na Zabłociu miał swoje miejsce także chasydzki dom modlitwy, zwany <<sztibl>> („pokój”). Sądzimy, że jednym z zachowanych <<sztibl>> jest częśc ciekawego budynku z charakterystycznymi, strzelistymi oknami i niecodziennym wnętrzem (Dworcowa 10).

Poza dobudowanymi schodkami pozostał on niezmieniony przez kilkadziesiąt lat. Nastrój na spotkaniach chasydzkich panował inny niż, bożnicy, raczej nieoficjalny; śpiew, tańce, klaskanie w dłonie doprowadzały w celowo nie dbających o swój wygląd chasydów, do ekstatycznych uniesień. W dni jarmarku, odpustów była tutaj istna rewia żywieckich dziadów i żebraków, którzy wraz z chasydzkimi Żydami, tworzyli odrębne, orientalny świat wpleciony we współczesność.

Ortodoksyjni żywieccy Żydzi potępiali wprowadzanie w synagodze żywieckiej do modlitw języka miejscowej ludności, nie zezwalali na zmiany w liturgii oraz skutecznie sprzeciwiali się obecności chórów w bożnicy. (…). Przed synagogą, za placem znajdowała się siedmioklasowa szkoła żydowska, na ruinach której stoi dziś szkoła budowlana, a za nią w głębi dzisiejszej ulicy Wesołej mieszkał rabin Herman Bau. Ostatni rabin gminy Zabłocie. Za szkołą stały drewniane jatki biedoty żydowskiej. Tam także mieszkał rytualny rzezak Feler. Kilka starych domków, tyle że murowanych, stoi tam do dzisiejszego dnia”.

Wracając na ulicę dworcową; za restauracją Bergerów znajdowały się drewniane, bielone wapnem domki (dziś wyburzone, a na ich miejscu stoi nowy budynek, zdjęcie poniżej):

W jednym z tych domków mieszkali Kościelniccy, właściciele magazynów żelaznych zaopatrujących niemal cały powiat w wyroby żelazne, artykuły rolne i artykuły gospodarstwa domowego.

Za wspomnianym już chasydzkim domem znajdował się dom zamieszkały przez lekarza Schlacheta – kamienica z ozdobną attyką (bliźniacza kamienica znajduje się vis a vis dworca PKP – dom Munków, o czym w dalszej części).





Za domem Schlacheta znajdowała się „Przetwórnia owoców i jagód” Furhmanna, (na jej miejscu później utworzono przetwórnię „Las”).

W budynku dawnej spółdzielni „Jedność”, za wiaduktem kolejowym miała swoje miejsce wytwórnia „Smarów i Artykułów Drogeryjnych Ignacego Seweryna Patzaua”.

W miejscu dzisiejszej budowli, którą czytelnik widzi na poniższym zdjęciu, znajdował się dom Józefa Schwarza – dyrektora znanej w całym regionie cegielni, która mieściła się na terenie dzisiejszej Fabryki Sprzętu Szpitalnego „Famed”.

Na rogu ulicy Dworcowej i Objazdowej znajdował się sklep spożywczy Arona.

Natomiast na miejscu, które dziś zajmuje Gimnazjum nr I, znajdowała się restauracja A. Moritiza. Od tego budynku, aż do dworca kolejowego nie było żadnych zabudowań, lecz wysadzana drzewami aleja.

W przydworcowej przychodni w godzinach od 9-18 przyjmowali lekarze, m.in.: J. Ehrlich, A. Steele (dentyści).





Kamienice przy dzisiejszej ulicy Browarnej 2 zamieszkiwała rodzina Rodau.

Po przeciwnej stronie ulicy mieszkał Niemiec Hans Erben, który ukrywał Żyda Hertzberga – współwłaściciela garbarni „Siła”. Hertzberg umarł po kilku miesiącach i został pogrzebany na posesji Niemca, po wojnie ekshumowany.

Narożny dom przy ulicy Dworcowej i ks. Słonki zamieszkiwała rodzina Traubnerów, za nimi prowadził sklep J. Rahman.

Przy znanej w całej Europie papierni „Solali”, zarządzanej przez Ignacego Seroga, swoją drukarnię prowadził wspomniany już A. Ferber. Okolice fabryki papieru właściwie się nie zmieniły, a większość pożydowskich i poniemieckich budynków i willi pozostało do dziś w dobrym stanie.



Przed hotelem Munka znajdowała się wytwórnia wódek, jej właścicielem – podobnie jak hotelu – był J. Munk.

W tym budynku na parterze znajdowały się dwie restauracje – po prawej restauracja Munka, po lewej restauracja J. Waksa. Przed hotelem, przy dworcu miały postój dorożki.

W miejscu obecnego dworca PKS znajdowało się boisko sportowe klubu <<Makabi>>.

Narożny dom przy ulicy Dworcowej i 3-go maja zajmowała rodzina Straussów.  W tymże budynku mieściła się siedziba <<Obywatelskiego Stowarzyszenia Syjonistycznego>>. Za tym budynkiem znajdowała się kawiarnia Grossera i wytwórnia wody sodowej Eblów.

Idąc dalej natrafiamy na zbudowany przez Teodora Biegun w latach 60-stych XX wieku budynek, w którym prowadził Teodor Biegun najpierw Cukiernię i Kawiarnię  "Regionalną". Właścicielami i prowadzącymi działalność w tym budynku zawsze była rodzina Biegunów, aż do dnia dzisiejszego. Za nią znajdowała się restauracja H. Mamera.

W miejscu dawnych zabudowań futrzani stały domy Grynszpanów i właściciela futrzani – Zygfryda Balitzera. Na rogu natomiast (przed centrum handlowym) mieściły się domy rodziny Dattnerów.

Kamienicę, którą czytelnik widzi na poniższym zdjęciu, zajmował Żyd o nazwisku Papier, prowadził on sklep odzieżowy.

W dalszym ciągu kamienic znajdował się sklep spożywczy Leopolda Schrettera, sklep Ritterów, sklep z narzędziami żelaznymi oraz piekarnia należące do Zilbernsteinów.

Przy dzisiejszej ulicy Garbarskiej swój warsztat ślusarski miał Hubner, znajdował się na tej ulicy również tartak parowy Romana Springuta.

Na rogu Dworcowej i Garbarskiej znajdowała się restauracja Gottlieba.

Zaraz za restauracją mieściła się przetwórnia rybna, handel – jak głosiła przedwojenna reklama – towarami mieszanymi, hurtowy skład mąki i fabryka konserw, właścicielem był Dawid Rotter.

Kamienice za wiaduktem kolejowym zamieszkiwała rodzina Rosbachów – którzy prowadzili sklep pasmanteryjny. Do tej kamienicy przylegał zakład zegarmistrzowski Zimmermana. Słodkości można było pokosztować u Pinasa, natomiast ubranie zakupić nieco dalej – u Sznaidra i Guntera.

Jedną z najbardziej pokaźnych kamienic był dom lekarskiej rodziny Blumenfeldów, w tym budynku miało również siedzibę stowarzyszenie <<Szomel Umonim>>.

Za kamienicą Blumenfeldów swoją cukiernię miał H. Gross, a sławna wytwórnia wody sodowej Lotara Tugendatha mieściła się na zapleczu domu pod numerem 7.

W ciągu budynków „na skrzyżowaniu” ulic Wesołej i Dworcowej (zdjęcie poniżej) mieściły się: piekarnia Sanetry, za nią apteka Foltyńskiego, a dalej sklep prowadził Feliks Salomon. W jednej z ostatnich kamienic mieścił się zakład zegarmistrzowski, jubilerski i optyczny Wilhelma Lichtmana, w sklepie tym można było nabyć biżuterię, zegarki Zenith, Omega, Doxa, okulary, maszyny do pisania, aparaty fotograficzne, gramofonya nawet rowery marki Durkopf.

Ostatnim budynkiem przed mostem „solnym” był – nieistniejący już niestety – stylowy, drewniany dom adwokata Kantza. W tym domu prawdopodobnie, mieszkała pianistka Lotte Fraenkel.

Opis, który przedstawiliśmy pokazuje jak ciekawą i tętniącą życiem dzielnicą było przed wojną Zabłocie. Dziś gdy patrzymy na obskurne reklamy kredytów, zapuszczone kamienice, warto spojrzeć oczami wyobraźni na tę dzielnicę, w której obiad można było zjeść w jednej, z kilku wyśmienitych restauracji.

Opracowanie: Ren

Więcej ciekawych informacji o Zabłociu znajdziecie w książce:

Rafał Caputa, Ireneusz Jeziorski, „Okruchy pamięci. Z dziejów Żydów na Żywiecczyźnie”, Kraków 2000.

Książkę można zamówić pisząc na mail Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.