Historia

Publikujemy trzeci odcinek cyklu prowadzonego przez Dorotę Firlej - Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim.

Cześć I, odcinek 3 – Na żywieckim rynku – w cieniu św. Floriana
Jesteśmy prawie na miejscu. Jeszcze kilka kroków po ostatniej prostej, spotykamy ponownie uśmiechniętych mieszkańców, spokojnych i miłych – faktycznie to inne czasy, inna epoka.



Ulica Komonieckiego, okres międzywojenny, zbiory Jana Pudy
I w końcu dotarliśmy do serca miasta – żywieckiego rynku. Tu zatrzymamy się dłużej. I tak jak przypuszczałam, naszemu przewodnikowi w końcu rozwiązał się język.



Rynek w Żywcu, okres międzywojenny, zbiory Jana Pudy
- Ach, jak tu pięknie, zupełnie inaczej niż ja pamiętam. Wtedy myślałem, że nie może być już lepiej – skomentował widok rynku nasz sławetny kronikarz.
Przypominam Państwu, że oglądamy fotografie z początku ubiegłego wieku. Popatrzmy więc - jak to kiedyś bywało.



Studnia św. Floriana na rynku, okres międzywojenny, zbiory Muzeum w Żywcu
Dawny Florian dumnie patrzy w górę, w stronę fary i nie wstydzi się miejsca, na którym stoi. Wie także, że jego studnia wyszła spod ręki znanego budowniczego arcyksięcia Albrechta Habsburga - Karola Pietschki. Wspomnę tylko, że Pietschka w samym mieście
i okolicy wykonał setki projektów. Był autorem przebudowy Starego Zamku, Pałacu Habsburgów, arcyksiążęcego browaru, budynków służby leśnej, czyli drewnianych
i murowanych gajówek oraz leśniczówek na terenie Żywiecczyzny. W odpowiednim czasie odwiedzimy go w domu, a mieszkał przy obecnej ulicy Kościuszki, blisko dzisiejszego sądu. Ale powróćmy do przedwojennych fotografii. Święty Florian na żywiecki rynek trafił
ok. 1863 r., posąg stanął na studni otoczonej 4 drzewkami i kamiennymi słupkami połączonymi żelaznym łańcuchem. Wszystko wyglądało bardzo dobrze i schludnie, a co najważniejsze - jak to wspomina Z. M. Okuljar - Woda tu była pyszna, początkowo ściągana ze Śliżowego Potoku na Burgałowskiej Górze . Zimą studnia z Florianem była obudowana drewnem, które chroniło wodę przed zamarznięciem a figurę naszego świętego przed zniszczeniem.



Posąg św. Floriana na rynku, okres międzywojenny, zbiory Muzeum w Żywcu

Przy Florianie na rynku zawsze było gwarno. Powróćmy na chwilę do jarmarków i targów, które rozsławiały miasto. A te historie przecież dobrze pamięta nasz przewodnik, który skrupulatnie spisywał je w swojej kronice.
- A było to tak – zaczął Komoniecki. Pierwsze dwa jarmarki nadał Żywcowi król Zygmunt I Stary w 1518 r. Dnia 6 stycznia w święto Trzech Króli i 20 września w św. Mateusza Ewangelistę zjeżdżali się kupcy od Cieszyna, Oświęcimia, Wadowic i Żyliny. Trzy kolejne jarmarki nadał miastu w 1579 r. król Stefan Batory i następne trzy w 1656 r. król i właściciel miasta – Jan Kazimierz. A więc w XVII w. Żywiec miał aż osiem jarmarków. A za moich czasów, w roku 1703, ogłoszono dwa nowe, jeden po św. Marcinie (11.XI) i po św. Pawle Nawróceniu (25.I). Tak spisane jest w Dziejopisie Żywieckim. Nie wierzycie, sprawdźcie sami.
Popatrzmy na słynne jarmarki i targi. Pamiętajmy też, że w ubiegłym wieku odbywały się one w środy. Wspominaliśmy już o tym. Pod Górą, na tzw. Targowicy handlowano żywym inwentarzem i towarami rolnymi, natomiast tu, w sercu miasta, dominowało rzemiosło.



Targ na rynku, okres międzywojenny, zbiory Jana Pudy
I jeszcze raz oddajmy głos Okuljarowi: Tu było epicentrum handlu targowego, tu było w te dni gwarno jak w ulu. Zjeżdżali się wtedy sukiennicy, kowale, snycerze, futrzarze, bednarze, garncarze, zabawkarze, szewcy, cukiernicy, piekarze, świeczkarze, handlarze dewocjonaliów oraz sprzedawcy koni, bydła i różnej gadziny. Moc tego była okrutna, istny fajerwerk różnorodności, bo i do tego dochodzili przejezdni kuglarze, wróżbici, kataryniarze
z papużkami, co ciągnęły losy szczęścia, różni zachwalacze praktycznych wynalazków, karciarze, gracze w kości wyrzucane z kubka, ruletkarze uliczni i Kasandry z kołami szczęścia, a wszystko to przeplatane bogato rozmaitymi dziadami, babkami, kalekami żebrzącymi i zawodzącymi głośno, istne średniowiecze pełne wigoru, ruchu i życia niepowtarzalnego i niezastąpionego w swym prymitywnym uroku .



Targ na rynku, okres międzywojenny, zbiory Jana Pudy

Tak było na początku XX wieku na żywieckim rynku. Cofnijmy się w czasie jeszcze głębiej.
- Jędrzeju, jak bywało za twoich czasów tu w sercu miasta – Twojego miasta?
Cdn.

Autor: Dorota Firlej