Historia

 Publikujemy kolejny odcinek cyklu prowadzonego przez Dorotę Firlej "Spacerem po Żywcu z Andrzejem Komonieckim". 

Część I, odcinek 10 – Dawne kamienice i kampanila na żywieckim rynku

Po mądrych słowach kronikarza nasze kroki skierowaliśmy znowu w stronę rynku.

     - Wiesz Jędrzeju – rozpoczęłam rozmowę – jeszcze nie opuszczamy „serca miasta”, zbyt ciekawe i ważne to miejsce. Nasz cel to żywiecka kampanila! – dodałam.

     - Mówisz o dzownicy? – wtrącił Komoniecki.

     - Tak, oczywiście, lubię nadużywać tegoż włoskiego określenia na naszą dzwonnicę, którą możemy przecież nazwać kampanilą, bo jest to wolnostojąca budowla w kasztłacie wieży – wyjaśniłam.

Idąc wolno w stronę dzwonnicy, zatrzymaliśmy się na środku rynku, stojąc plecami do ratusza. Właśnie stąd rozpościera się najciekawszy widok na żywiecką kampanilę i wieżę kościoła farnego.  

Rynek w Żywcu, okres międzywojenny

Rynek w Żywcu – kamienica Państwa Wozaczyńskich, okres międzywojenny

 

Drogeria i perfumeria T. Pucińskiego, okres międzywojenny

     - Kronikarzu, trudno nie zachwycać się wyglądem dawnych budynków w południowej pierzei rynku. Spójrz na rząd XIX - wiecznych kamieniczek, począwszy od dostojnego domu państwa Wozaczyńskich[1] i modnej drogerii Pucińskich (tu także znajdowała się restauracja Dybczyńskiego), przez kolejne obiekty – restaurację Sroków[2] i dom Władysława Tomiaka[3] ze słynną restauracją i Kasynem Oficerskim. Zatrzymajmy się na moment właśnie przy niej. Nie każdy pamięta, że była to jedna z najciekawszych kamienic z polichromią, którą zaprojektował sam Witold Florkiewicz[4], a malowidło wykonał malarz pokojowy – Mistrz Wieczorek[5]. Na szczęście pamiętają o tym nasze dawne fotografie. Popatrzmy…

Restauracja Władysława Tomiaka na rynku, 1933 r.

Polichromia wykonana była w duchu secesji. Naturalne wici roślinne, girlandy, owoce zawijały się w stylizowane „esy floresy” i dominowały na elewacji piętra. Dodatkową ozdobę stanowiły - martwa natura z rybami i mięsiwem oraz dwóch młodzieńców z paterami
i wytwornym jadłem. Modna polichromia i dobra reklama. Nie zabrakło na elewacji także najważniejszego napisu – WŁADYSŁAW TOMIAK HANDEL WIN DELIKATESÓW
I RESTAURACYJA. Czegoż więcej trzeba, jest wszystko co ważne i jest gustownie, ale tak bywało przed wojną. Wspomnijmy jeszcze krótko o kasynie i oddajmy głos Zdzisławowi
M. Okuljarowi: Jak w każdym szanującym się miasteczku i w Żywcu znajdowało się kasyno. Mieściło się na piętrze w budynku Tomiaka na Rynku nad restauracją. Oczywiście była tu przede wszystkim centralna karciarnia Żywczaków. Grano tu wiele, wygrywano
i przegrywano niejedną pensję. Hazardował się tu i mój ojciec, nałogowy karciarz. Na całe szczęście panował nad swą namiętnością na tyle, że nie przegrywał na ogół więcej niż wygrywał. Oczywiście były też w Kasynie dwa bilardy, gra tak bardzo ulubiona w tamtych czasach. Grano w Żywcu wyłącznie na bilardach krótkich, austriackich w karambolkę
[6].

I kolejne budowle – piekarnia Kleczyńskiego[7] oraz obiekty, których dzisiaj nie ma: dom Franciszka Studenckiego „Ulinka”[8] i dom Szlachtów ze sklepem rzeźniczym.

Kamieniczki na rynku, od lewej: Restauracja Sroki, Kasyno Tomiaka, Piekarnia Kleczyńskiego, oraz nieistniejące dziś kamienice - Studenckiego i Szlachty, pocz. XX w.


Co za widok, rząd wysmakowanych kamieniczek, oryginalnych, różnie dekorowanych, zadbanych i wspólnie tworzących niepowtarzalną atmosferę przedwojennego rynku.

            I wreszcie stoimy przed dzwonnicą.

     - Dawne zdjęcia pokazują, że ta zabytkowa budowla, a właściwie jej parter, był miejscem reklam i plakatów – rozpoczęłam opowieść. - Dzwonnice w miastach od zawsze pełniły bardzo poważne funkcje. Dźwięk ich dzwonów alarmował i zawiadamiał mieszkańców, że coś się dzieje, i dobrego i złego. A dźwięk z naszej żywieckiej kampanili docierał wszędzie. Opowiedz nam Jędrzeju o dzwonnicy, tej starszej, którą dobrze pamiętasz – zaproponowałam.

    - Pamiętam dobrze obie. Budowa murowanej okazała się wielkim wydarzeniem:  A było to roku 1721 dnia 4 miesiąca listopada w dzień świętego Karola Boromeusza przed wieczorem we wtorek Żywiec miasto bardzo pogorzał, zgorzawszy domów 52, to jest porzędzi dwie
w rynku, północna i zachodnia, ulic trzy, dwie starożywieckie, a trzecia Łazienna, gdzie przedtym łaźnia bywała. Także dzwonnica kościelna bardzo wysoka i obszerna, ze trzema dzwonami, będąc wielkiemu dzwonowi od Panów Komorowskich sprawionemu lat 185,
a średniemu od księdza Andrzeja Kozatiusa lat 75 a małemu pamiętnika nie było.[…] A stała ta dzwonnica jako zbudowana była przez lat 139. Co się stało po spaleniu przez wieże
i kościoła żywieckiego w lat 10 i miesięcy 3. A to było pod samę bytność pana dziedzicznego Żywca Jego Mości pana Franciszka Wielopolskiego, wojewody sieradzkiego, przyjechawszy świeżo do Żywca. A ten ogień zapalenia tego miasta Żywca wyszedł z domu Pawła Tomalskiego, mieszczanina i radnego żywieckiego, ze słodownie, z szkodą nieoszacowaną miasta i kościoła
[9] - wyrecytował Komoniecki.

    - Cóż to za historia i wielkie nieszczęście. Spłonęła dawna dzwonnica i nade wszystko wieża kościoła farnego, ale dzisiaj pomówmy jedynie o dzwonnicy. To wspaniale, że wykonałeś w „Dziejopisie Żywieckim” rysunek kościoła farnego, jeszcze sprzed wielkiego pożaru w 1721 roku. Przy dawnej farze stoi najstarsza, drewniana budowla. Popatrzmy na nią.

Cdn.

[1] Obecnie w budynku mieści się siedziba Banku Spółdzielczego.

[2] Obecnie w budynku mieści się m.in. Dom Harcerza.

[3] Tu do lat 90. XX w. mieściła się słynna restauracja „Malwa”.

[4] Władysław Florkiewicz (1874-1940), malarz krakowski, student krakowskiej ASP, uczeń J. Malczewskiego
i T. Axentowicza. W latach 1914-18 nauczyciel rysunku w żywieckiej Szkole Realnej.

[5] Władysław Wieczorek (1885-1948), żywiecki uzdolniony malarz pokojowy, zwany „Mistrzem Wieczorkiem”. Urodzony w Sporyszu, mieszkał w Żywcu „Pod Górą”. Autor wielu obrazów i polichromii w mieście.

[6] Z. M. Okuljar, W dawnym Żywcu, Żywiec 1992, s.34.

[7] Dzisiaj kantor Z. Tetłaka.

[8] „Ulinek” - szpicmiano żywieckie.

[9] A. Komoniecki, Dziejopis Żywiecki, Żywiec 1987, s. 534.